BLOG LITERACKI
Katarzyna Arcimowicz
Stworzonko przeskakiwało z liścia na liść, tańcząc wśród kwiatów, owijając się wokół łodyg i co kilka chwil tarzając się w kroplach rosy. Drobna rączka przesuwała się po całej długości delikatnych dzwonków konwalii i kuszącymi ruchami unosiła malutki kielich do jeszcze mniejszych usteczek i pozwalała im posmakować nektaru kwiatu pomieszanego z porannym deszczem. Połyskująca szata maleństwa co chwilę oślepiała widownię. Wszyscy byli oczarowani niewinnymi ruchami filigranowego ciała. Porcelanowa skóra onieśmielała nieskazitelnością, a oczka lśniły figlarnie. Drobinki złotego pyłu unosiły się w powietrzu tuż nad głową tańczącej istotki. Pylące kwiaty rozsiewały przyjemny zapach, jeszcze bardziej urozmaicając występ. Mały bucik ostatni raz dotknął liścia, a potem rozmył się tak jak całe stworzenie w złotej mgiełce ku zachwytowi i zaskoczeniu wszystkich wokół. Dolor przez cały ten czas wyglądał nieśmiało zza Pudor, która teraz głośno klaskała i wiwatowała. Zacisnął paluszki na jej czerwonawej sukience, nie mogąc pozbierać się po wspaniałym występie Amare. Jego zawsze blade policzki były od jakiegoś czasu zaczerwienione, zdecydowanie bardziej niż zwykle. Westchnął cicho, gdy brawa i owacje ustały i wszyscy zaczęli się rozchodzić.
-Był niesamowity - pisnęła zachwycona Pudor, gdy wracali. Nad całą wioską unosił się w dalszym ciągu złoty pyłek, który opadał na szaty i włosy wszystkich dookoła.
-Masz rację, to był… j-jej najlepszy występ do tej pory - zaciął się przy zaimku. Nigdy nie był pewien, jak mówić o Amare.
-Od kogo jutro zaczynasz? - zagadnęła Pudor po dłuższej chwili, gdy stali już niedaleko jej chatki zbudowanej z kory i nosków klonu.
-Od starszego człowieka, w Afryce – westchnął Dolor, otulając się szarym szalem.
-Ja będę przy małej dziewczynce, która nie będzie w stanie powiedzieć wierszyka na przedstawieniu - wydęła wargi w zabawny sposób. – Wyśpij się, przed tobą cały dzień wzdychania do Amare – zaśmiała się widząc zaskoczoną minę animka.
-S-skąd…? –zaczął, jednak przyjaciółka uniosła dłoń do góry, uciszając go.
-Maślane oczka, czerwone policzki, poza tym wyczuwam zażenowanie, a twoje osiąga poziom krytyczny, gdy on jest w pobliżu - uśmiechnęła się i szybko przytuliła Dolora na dobranoc.
Rozeszli się. Leżąc na swojej poduszeczce z mchu, patrzył przez otwór w dziupli na śliczną lilię rosnącą po drugiej stronie wioski. Należała do Amare. Uśmiechnął się, czując jak jego powieki stają się cięższe.
***
Wieki temu bogini Dea wydawała na świat liczne potomstwo. Najstarsze z jej dzieci miały opiekować się kolejnymi pokoleniami. Były drobnymi stworkami nazywającymi się Animi Motus i odzwierciedlającymi emocje najmłodszej z ras – ludzi. Towarzyszyły im w każdym momencie istnienia, prowadząc przez życie i pomagając zrozumieć świat i samo istnienie. Pierwszą z rodu animków była Amare, zwana również Miłością. Po narodzeniu tegoż uczucia bogini przemówiła.
-Dziecko moje, na twych barkach spoczywa odpowiedzialność, jakiej nie podoła inne stworzenie. Jako pierworodna jesteś najbliżej mnie samej, tym samym najpotężniejsza. Twoja magia nie będzie równała się z mocą kogokolwiek z twej rasy. Jednak nie będziesz ani kobieca, ani męska. Uczucie tak silne, jakim jesteś, powinno służyć każdej istocie w równym stopniu. Gdy nadejdzie odpowiednia chwila, sama zatracisz się w mocy, jaką posiadasz i podzielisz się nią z twym wybrankiem – jak powiedziała, tak się stało.
Wszystkie Animi Motus zamieszkały w magicznym miejscu zwanym przez nie Lasem. Mieścił się on poza zasięgiem przyziemnych istot i władzą czasu, był darem Dei. Wypełniając swoją powinność animki potrafiły pokonywać nawet siły grawitacji czy jakiekolwiek prawa logiki. W Lesie stworzyły społeczność podobną do ludzkich wiosek, mieszkając w domkach z kory lub wykorzystując wydrążone pnie i kwiaty. Lubiły zabawę, dlatego zbierały się na polanach, aby świętować drobne okazje. Wtedy Amare oczarowywała innych magicznym tańcem, czym rozkochała w sobie wiele serc. Szczególnie szybko biło wtedy serce Dolora, który powstał zaraz po Amare i sprawiał w ludziach ból i cierpienie.
***
Grupka Animi Motus rozsiadła się na mchu w wydrążonym pniu sosny Dolora. Każdy ze stworków przyniósł coś na przekąskę. Laetitia, która była radością i jej siostra bliźniaczka Tristitia, reprezentantka smutku przyniosły orzechy włoskie i laskowe oraz wodę z jeziora w butelce zrobionej z pustego żołędzia. Pudor (przynosząca wstyd) zaopatrzyła przyjaciół w żurawinę i jagody leśne. Fides (zaufanie) w woreczku zrobionym z liścia klonu miał zapas pestek słonecznika i dyni. Dolor wyjął z zapasu sok z brzozy i prawdziwy hit - syrop klonowy, który zbierał razem z Pudor poprzedniej wiosny. Ira i Felix spóźniali się już kilka minut, ale nikogo to nie dziwiło. Ira jako gniew na pewno pokłóciła się z wiecznym optymistą zwanym również szczęściem. Byli parą od przeszło tysiąclecia i od ponad dwóch zawzięcie się kłócili. W końcu jednak i oni dołączyli, niosąc ze sobą konfiturę malinową i parę migdałów. Kto nie zmieścił się na kanapce, siedział na podłodze wyściełanej liśćmi dębu i lipy. Sam gospodarz usiadł na swoim stałym miejscu - małym foteliku dla lalek, który zabrał ze świata ludzi. Niedaleko nich na małym, metalowym talerzyku palił się ogień, który przyjemnie ogrzewał całe pomieszczenie. Tristitia siedząca najbliżej ogniska, co chwilę dorzucała trochę suchych gałązek lub igieł, aby przyjemne źródło ciepła nie zgasło.
-Niesamowita uczta, kochani - pisnęła wesoło Pudor, delektując się konfiturą przyniesioną przez spóźnialskich.
-Masz rację, Pudi, dziś przeszliśmy samych siebie - zachichotał Felix. Wszyscy przyznali im rację, kiwając zawzięcie głowami z racji tego, że usta były pełne jedzenia. Co chwilę opowiadali sobie o ludziach i o sytuacjach, których byli świadkami. Tylko Dolor i Tristitia milczeli, aby nie zepsuć przyjaznej atmosfery.
-I wtedy dziewczyna rzuciła w niego garnkiem, pamiętasz Dol? - śmiała się Ira, opowiadając o zabawnej kłótni pewnego małżeństwa. Gospodarz zaśmiał się na tamto wspomnienie, bo rzeczywiście był jej świadkiem. W końcu oberwanie garnkiem raczej nie łaskocze. - Ale później pojawił się Amare i musiałam się ulotnić. Ale ty byłeś jeszcze, prawda? - kolejny raz zwróciła się do przyjaciela.
-Tak, mężczyzna miał złamaną szczękę, więc byłem przy nich całe popołudnie - zaśmiał się, po czym ułamał sobie kawałek orzecha włoskiego i zaczął cicho chrupać.
-Jak to się skończyło? Pogodzili się? - spytał Fides, który uwielbiał szczęśliwe zakończenia.
-Hmmm - zamyślił się, próbując sobie przypomnieć. Zazwyczaj, gdy pojawiał się Amare, Dol nie zwracał uwagi na resztę otaczającego go świata i zapewne wtedy było podobnie. - w-wydaję mi się, że tak, ale potem wziął tabletki od bólu i pojechali do szpitala, więc nie jestem pewny, co z nimi dalej się działo - wyjaśnił na szybko, mając nadzieję, że brzmi to prawdopodobnie.
-Mhm, chciałeś powiedzieć, że nie pamiętasz, bo wgapiałeś się w Amare, mały kłamczuchu - zacmokała Pudor mierzona morderczym wzrokiem swojego przyjaciela.
-Naprawdę? - spytał zaskoczony Felix, przyglądając się dokładnie Dolorowi, podobnie jak reszta.
-J-ja, to znaczy ja...- zaczął się jąkać i zaczerwienił wściekle.
-Pudor ma rację! Od razu widać, że jest zakochany - zawołała Laetitia, co sprawiło, że policzki Dolora pokryły się kolejną warstwą szkarłatu.
-Dlaczego nam nie powiedziałeś? Od kiedy ci się podoba? - zaczęli bombardować go ilością pytań, przez co Dolor zakrył się lekko swoim szalem trochę przytłoczony.
-Dajcie mu spokój. Przecież widzicie, jak się rumieni, a Pudor ze swoją aurą wcale mu nie pomaga - powiedziała Ira. Wszyscy popatrzyli po sobie, a wspomniana animka sama lekko się zarumieniła.
-Wybacz - mruknęła i skupiła się na tym, aby nie kołować wszystkich wokół. Dolor odetchnął z ulgą i odsłonił twarz.
-To prawda - westchnął. - Właściwie podoba mi się od kilku lat. Ciężko dokładnie określić. Po prostu czuję się całkowicie nim oczarowany. Te jego występy przyprawiają mnie o szybsze bicie serca i zawroty głowy. A gdy razem pracujemy, chowam się po szafach i kątach, aby mnie nie zauważył - zakończył tłumaczenie i spojrzał na przyjaciół, którzy uśmiechali się głupkowato.
-Powinieneś mu powiedzieć, co czujesz. W końcu jest samą miłością i w dodatku singlem. Musi marzyć o takim uczuciu dla siebie, kiedy codziennie patrzy na szczęście innych - przekonywała Tristitia.
-Zwariowałaś? On na pewno mnie nienawidzi. Sprawiam, że jego praca idzie na marne, przy rozstaniach lub jakichś wypadkach. Ludzie przeze mnie cierpią, a on nadaje ich życiom sens. Nigdy mnie nie zaakceptuje - zakrył całą twarz szalem. Przez chwilę panowała cisza, bo nikt tak naprawdę nie wiedział, co powiedzieć.
-Myślę, że póki z nim nie porozmawiasz, to nie dowiesz się, czy jest tak jak mówisz, czy wręcz odwrotnie - zabrała głos Ira, wtulając się w Felixa. Dolor zsunął materiał z buzi i zobaczył jak wszyscy gorliwie kiwają głowami. Popatrzył na nich nieprzekonany. Wtedy Pudor nieco za bardzo przechyliła się w bok, tym samym tracąc równowagę i spadając z kanapy. Wszyscy roześmiali się wesoło, a Ból odetchnął z ulgą, gdy uwaga wszystkich przeniosła się na niezdarną przyjaciółkę. Potem temat rozmowy na szczęście się zmienił, jednak Dolor nie brał w niej już tak czynnego udziału jak przedtem. Z tylu głowy miał słowa Iry. Rozważał wszystkie za i przeciw, i ostatecznie podjął decyzję. Spróbuje się odezwać.
Jeśli chcesz podzielić się ze mną opinią na temat opowiadania lub napisać cokolwiek innego: ŚMIAŁO! Jestem bardzo ciekawa waszych przemyśleń. Wiadomości dostaję prywatnie, dlatego nie wstydź się, jeśli upublicznienie twojej notki Cię powstrzymuje przed jej napisaniem. Jeśli tylko masz taką ochotę udostępnię wiadomość pod opowiadaniem (Daj mi znać w wiadomości czy chcesz aby wiadomość była opublikowana na blogu, w innym razie tego nie zrobię)
Strona www stworzona w kreatorze WebWave.