BLOG LITERACKI
Katarzyna Arcimowicz
Kto tam siedzi? Ciężko to tak naprawdę dostrzec przez krople lodowatego deszczu. Z całą pewnością była to jakaś niefrasobliwa postać. W taką pogodę bez żadnych obaw o zapalenie płuc, siedzieć na ławeczce w parku? I to bez parasola? Brzmi co najmniej nieodpowiedzialnie. Razem z upływem czasu i przyzwyczajeniem się oka do rozmazanego obrazu można było dostrzec szczegóły. Przemoczona kurtka wyglądała na ciężką i stanowiącą jedynie ciężar na ramionach niż jakiekolwiek zabezpieczenie przed chłodem. Można by iść o zakład, że nie dawała ani trochę ciepła. Wędrując wzrokiem wyżej obserwator widział włosy. Przyklejone do policzków i kurtki. Nie okrywała ich ani czapka, ani kaptur. Twarz była zbyt odległa, aby określić jej rysy czy nawet obecność. Oczy więc uciekły w dół, chcąc zobaczyć więcej szczegółów. Podarte jeansy. W ten modny, niezwykle mało elegancki sposób. Zauważając te duże dziury było się już pewnym, że celem ich właściciela było trwałe uszkodzenie swojego zdrowia. Jednak to wszystko nie było ważne tak bardzo jak buty, które dumnie błyszczały w szarości otoczenia. Krwawa czerwień paliła w oczy i niemożliwym było jej zignorowanie. Kolor jednak nie był tym co aż tak zadziwiało. Zdarzało się przecież widzieć ludzi w czerwonych butach. Jednak te przyciągały uwagę swoim zachowaniem. Lewy stał spokojnie na ziemi jak to zazwyczaj z butami bywało. Czasem lekko się poruszył, leniwie zmienił pozycję. Ten drugi z kolei wydurniał się zupełnie nie tak jak przystało butom. Skakał w dziwnym rytmie, jakby tańczył szalony układ. A co najgorsze nie robił tego na stałym gruncie jak jego brat, a na drewnie ławki. Przez takie ustawienie czerwonych braci, kolano wystające z dziury dumnie strzelało w górę. Na jego szczycie opierało się ramię, okryte puchową kurtką. To ramię jednak wydawało się brać przykład z tańczącego przyjaciela, bo, choć nieśmiało, co chwilę podskakiwało do pary z butem. Trzeba przyznać, że poza przyjęta przez osobę na ławeczce była wyzywająca, a równocześnie trochę niewinna i wyluzowana. Widząc całokształt tej osoby w niewyraźnych szczegółach można by postawić śmiałą tezę, że postać na ławce to dziewczyna. To właścicielka tych właśnie modnie porwanych spodni, tej mokrej kurtki i tańczącej nieśmiało ręki, a przede wszystkim tych dwóch pięknych, czerwonych glanów. Kobieta lub nastolatka – bo ciężko było określić jej wiek – siedziała tak, w tej swojej dziwacznej pozycji, cała mokra i z tańczącym prawym butem i ręką, patrząc przed siebie. Gdy podeszło się trochę bliżej dostrzegało się, że jej policzki mimo marcowego chłodu były rozgrzane – niemal niezdrowo. Standardowy przechodzień mógłby uznać tę osobę za zwyczajną wariatkę. Jednak ten, który w rzeczywistości spoglądał na kobietę nie był tak bardzo standardowy. Stał ze dwa może trzy metry od tejże ławki, nieopodal latarni, nie moknąć wcale – dzięki parasolowi – i przyglądał się jej. Zauważał te wszystkie detale, wpatrywał się w płomienne glany i wzdrygał się na widok mokrych włosów. Jego własne czarne lakierki stukały cicho o bruk gdy z zimna przestępował z nogi na nogę. Przyjemny w dotyku, stalowoszary płaszcz był wilgotny jedynie w okolicy kolan obserwatora. Był rozpięty, przez co z pewnością nie chronił przed chłodem tak jak byłby w stanie. Zza poły wystawała jasna koszula wciśnięta niedbale w spodnie w kant. Dwoje błękitnych oczu przyglądały się natomiast tej jednocześnie statycznej i żywotnej osobie. Pantofle postąpiły o krok, oddalając się tym samym od latarni i przybliżając do obiektu kilkunastominutowej obserwacji. Czerwony glan dalej skakał wesoło do pary z ręką. Czarne kosmyki opadały na twarz dziewczyny, gdy ta przechyliła się trochę do przodu. W tym czasie ciemne lakierki zrobiły kolejne dwa małe kroczki. Deszcz nadal nieubłaganie walił w czarny materiał parasola, chcąc go zapewne przedziurawić i doprowadzić jasne kosmyki do stanu kruczych. W końcu oba eleganckie buty przystanęły, a z nimi zatrzymał się wesoły, czerwony but. Ramię jeszcze chwilę tańczyło, ale i ono się zatrzymało. Zakrzywiony nos zadarł się do góry, a oczy kolorem zbliżone do włosów odnalazły dwa turkusy. Jej drobne usta wygięły się w najszczerszym uśmiechu jaki posiadacz szarego płaszcza widział kiedykolwiek.
„Mogę?” – spytały błękitne oczy po czym przejechały spojrzeniem po wolnej połowie ławki.
„Proszę bardzo” – odparły smoliste tęczówki, a wiśniowe usteczka drgnęły zawadiacko. Z jej policzków i kosmyków nadal spływała woda, mimo że były już zasłonięte przez elegancki parasol. Siedzieli tak przy akompaniamencie deszczu uderzającego o jego powierzchnię, bez słowa. W końcu mężczyzna postanowił się odezwać. Zawahał się jednak. Spojrzał na uśmiechniętą twarz, na ostatnią kropelkę spływającą po jej brodzie. Przyjrzał się znów przemokniętej kurtce, modnie porwanych jeansom, aż w końcu krwawoczerwonym glanom. Z bliska ten zestaw robił wrażenie. Na tym szczególnie przyciągającym wzrok obuwiu zatrzymał się najdłużej. Przełknął ślinę, przygotowując się do otworzenia ust.
- Ma Pani naprawdę ładne buty – powiedział w końcu unikając jej wzroku. Czuł, że jej świdrujące oczy patrzyły wprost na niego.
- Wiem – odpowiedziała wesoło kobieta przyglądając się wciąż dwóm turkusom, które zawstydzone zwróciły się ku niej. – A Pan ma naprawdę ładne oczy – powiedziała bardziej pewnym głosem niż blondyn.
- Dziękuję – odparł zaskoczony, jednak uśmiechnął się szczerze. Pierwszy raz od bardzo dawna. I co zabawne jedynie dlatego, że ta zmoknięta panna w czerwonych butach pochwaliła jego cechę genetyczną. Znów zapadła cisza, tym razem na szczęście na jedynie kilka sekund.
- Ma Pan ochotę na kawę? Muszę przyznać, że zrobiło się dość chłodno – zachichotała brunetka. Właściciel parasola kiwnął głową i wstał podając w tym samym czasie swojej nowej towarzyszce dłoń. Ta przyjęła pomoc wstając z niezwykłą gracją. Chwilkę później czarne lakierowane pantofle postukiwały cichutko w towarzystwie czerwonych glanów wpadających z chlupotem co jakiś czas w kałużę aż do drzwi pobliskiej kawiarni.
Jeśli chcesz podzielić się ze mną opinią na temat opowiadania lub napisać cokolwiek innego: ŚMIAŁO! Jestem bardzo ciekawa waszych przemyśleń. Wiadomości dostaję prywatnie, dlatego nie wstydź się, jeśli upublicznienie twojej notki Cię powstrzymuje przed jej napisaniem. Jeśli tylko masz taką ochotę udostępnię wiadomość pod opowiadaniem (Daj mi znać w wiadomości czy chcesz aby wiadomość była opublikowana na blogu, w innym razie tego nie zrobię)
Strona www stworzona w kreatorze WebWave.