BLOG LITERACKI
Katarzyna Arcimowicz
Czy była samotna? Siedziała tak już od godziny wpatrując się w pożółkłe stronice co chwile zerkając na drzwi. Czy czekała na kogoś? Jeśli tak, to musiał być to ktoś bardzo spóźnialski. Przewróciła kartkę. Jeszcze jedno spojrzenie na wejście. Cisza. Dalej wpatrywała się w kilka linijek całkiem nudnego tekstu. Widać po niej, że książka zbytnio jej nie zainteresowała, co było zaskakujące, zważywszy na nazwisko autora. Dwudziestowieczny pisarz nie potrafił oddać klimatu romantycznych scenerii grozy. Wszystko było naciągane i zdecydowanie bardziej realne niż powinno. Czy więc czytelniczka lubiła zadręczać się kiepską literaturą? Czy wyszukiwała błędy, rzetelnie analizując strofy? Może myśli o tym, jak sama poprawiłaby historię, aby oddać cały klimat tamtej epoki? A gdyby żyła te pięćdziesiąt lat temu również zauważałaby to samo co dziś? Być może napisałaby słowo w słowo co ten twórca. Uniosła głowę upewniając się, że nikt nie wszedł przez drzwi i znowu powróciła do lektury. Słyszalny był cichy szelest przewracanej strony, która sama zapewne rozpaczała nad tym jak kiepskie słowa musi utrzymywać. Z pewnością wolałaby być przeznaczona dla jakiegoś poważnego pisarza. Dickens, Shakespeare lub Austin by ją w pełni usatysfakcjonowali. Byłaby dotykana z należytym szacunkiem, przewracana z powagą. Krótkie spojrzenie. Pusto. Dziewczyna znudzona przełożyła warkocz na ramię, co wydawało jej się nieco wygodniejszą pozycją do chwili, gdy na jej twarz nie spadły dwa kosmyki. Włosy uporczywie próbowały dostać się do jej oczu. Zagarnęła je szybko do tyłu, jednak natychmiast wróciły na poprzednie miejsce. Zirytowana założyła je za uszy upewniając się, że więcej się nie wydostaną. W tym momencie jej wzrok zatrzymał się na zdaniu, które czytała, a wraz z nim wydawała się wstrzymać reszta wszechświata. Regały za jej plecami przestały cicho poskrzypywać przez utrzymywane ciężkie woluminy. Chwilę temu wyobrażała je sobie jako narzekania starszych ludzi na bóle stawów. Lampa nad nimi przestała denerwująco migać w nierównym tempie, a telefon dzwoniący z końca sali zaledwie sekundę temu, ucichł. Czy ktoś odebrał? Przestał dzwonić? Odrzucono połączenie? Ledwo słyszalne kroki się zatrzymały, tak jakby ktoś właśnie zastygł dostrzegając coś fascynującego. Gałązki klonu przestały obijać się o szybę, a mucha, która próbowała wydostać się na zewnątrz usiadła na niej bez ruchu jakby zmęczona ciągłymi próbami. Czy świat stanął? Wszystko ucichło. Wdech. Wydech. Bezruch. Wdech. Wydech. Jeszcze raz i drugi. Długie rzęsy opadły aż na policzki, gdy zamknęła oczy. Nasłuchiwała spokojnie jednak nie wiedziała czy to ona nie słyszy, czy zwyczajnie nic dookoła nie wydaje najcichszego dźwięku. Trwała w tej ciszy niemal nieskończoność, kiedy nagle usłyszała ciche bzyczenie. To mucha przedsięwzięła kolejną próbę ucieczki. Skupiła się jeszcze mocniej, kiedy do jej uszu dotarł dźwięk lekkiego uderzania w szkło. To musiał być stary klon, który cichutko pukał w okno, jakby w geście grzecznego pozdrowienia. Ktoś wznowił wędrówkę pomiędzy regałami, głośno stukając obcasami. Być może była to tutejsza bibliotekarka porządkująca zbiory i odkładając oddane książki na półki lub któryś z czytelników szukał idealnej powieści lub tomiku poezji. Wtedy do jej uszu dotarła przyciszona rozmowa, której usłyszeć można było tylko niewyraźne strzępki w dodatku jednostronne. Teraz dziewczyna była pewna, że to ten telefon, który dzwonił przed chwilą. Chodź jedna z niewiadomych miała jednoznaczne rozwiązanie. Wiedziała już, że telefon odebrano, ale za jedną odpowiedzią kryło się tylko więcej pytań. Znalazła ,,x’’, ale została jej do obliczenia reszta alfabetu. Kto dzwonił? Po co? Czy to ktoś bliski? Ktoś z pracy? Pomyłka? Czy chciał o coś zapytać? Przekazywał wieści? Dobre czy złe? Ale nie dowie się tego ani teraz, ani nigdy. Musiałaby narazić się na wścibskość i potencjalnie przykre słowa rzucane w jej kierunku, aby dociec prawdy. Kto normalny interesuje się obcymi rozmowami telefonicznymi? Otworzyła oczy. Zamrugała kilka razy i zerknęła w górę. Stara jarzeniówka znów mówiła coś kodem Morse’a do starych mebli. Te odpowiadały jej znów cichutko skrzypnięciami, skrzeczeniami, zgrzytami i trzeszczeniami. Życie i ruch powróciły. A może nigdy nie zniknęły? Lekki uśmiech pojawił się na ustach młodej kobiety. Zamknęła przedtem czytaną książkę nie zaznaczając nawet strony i wrzuciła ją do torby. Zebrała wszystko co miała ze sobą i zrzucając warkocz do tyłu ostatni raz spojrzała na drzwi. Osoba, na którą czekała nie przyszła. Ponad godzinne oczekiwanie na kogoś, kto ostatecznie postanowił ją wystawić, okazało się bezcelowe. A może spotkało go lub ją coś nieoczekiwanego, co nie pozwoliło dotrzeć na umówione spotkanie? Czy była zawiedziona? Rozczarowana? Jeśli tak, to nie dawała tego po sobie poznać. Jeśli nie, oznaczało to, że spodziewała się takiego obrotu sprawy. Westchnęła cicho i ruszyła w stronę wyjścia. Kiwnęła na pożegnanie głową starszej kobiecie przechadzającej się między regałami z wózkiem pełnym tomów. Kątem oka zauważyła mężczyznę z telefonem przy uchu. Otwierał właśnie okno, przez które wypadła mucha natychmiast gnając szybko w sobie tylko znanym kierunku. Nie oglądając się więcej za siebie dziewczyna wyszła. Kim właściwie była? Na kogo czekała? W jakim celu mieli się spotkać? Gdzie teraz się udała? Czy wróci? Jeśli tak, to kiedy? Jeśli nie, to dlaczego? Zostawiła po sobie tylko ledwo wyczuwalną woń różanych perfum i nieskończoną ilość pytań.
Jeśli chcesz podzielić się ze mną opinią na temat opowiadania lub napisać cokolwiek innego: ŚMIAŁO! Jestem bardzo ciekawa waszych przemyśleń. Wiadomości dostaję prywatnie, dlatego nie wstydź się, jeśli upublicznienie twojej notki Cię powstrzymuje przed jej napisaniem. Jeśli tylko masz taką ochotę udostępnię wiadomość pod opowiadaniem (Daj mi znać w wiadomości czy chcesz aby wiadomość była opublikowana na blogu, w innym razie tego nie zrobię)
Strona www stworzona w kreatorze WebWave.