BLOG LITERACKI
Katarzyna Arcimowicz
Próżnia jest zabójcza. Jest w niej tak cicho i zimno. Prawie tak cicho jak w tym samochodzie, który stoi na parkingu. W środku siedzi dziewczyna. Siedzi sama.Jej ręce opadają swobodnie na kierownicy. Jej głowa opiera się lekko pod nimi. Z pewnością świadomie nie napiera na klakson aby nie zmącić tej ciszy. Nikt jej nie widzi, mimo, że na parkingu stoi masa innych aut. Wszystkie puste. Tylko w tym jednym bije kruche serce. Dlaczego nie wysiada? Być może nie chce wracać do domu. Czy czeka na kogoś? Raczej nie. Wtedy pewnie nie siedziałaby tak bez żadnego zajęcia. Nie widać aby chodźby poruszyła się o milimetr. Może śpi? To tez nie może być prawdą. Gdyby spała, jej głowa już dawno naparłaby na środek kierownicy i szybko ją wybudziła. Jaki ma cel? Siedzi. Patrzy w dół lub nawet ma zamknięte oczy. Auto jest zgaszone. Nie gra w nim muzyka. Wszystko jest ciche. W środku musi zaczynać robić się zimno, bo przecież chłodne podmuchy w końcu obniżą temperaturę panującą w środku. A noc była bardzo chłodna. Nagle. Palce drgnęły. Sięgnęły po coś. Głowa uniosła się. Dzięki jasnej aurze pobliskiej latarni na policzkach dziewczyny coś błysnęło. A więc płakała. Jednak zaraz! Co ona robi? Jej dłonie wystrzeliły w górę. Nagle wyjęła coś z zasłonki pod dachem samochodu. Coś czerwonego. W tym świetle nie dało się rozpoznać kształtu. Dziewczyna spojrzała na przedmiot bardzo uważnie. Jakby coś czytała. W ułamku sekundy na jej policzkach kaskada łez zmoczyła wszystko na swojej drodze. W środku samochodu jakby nastąpiło urwanie chmury. Krople spływały po twarzy, szyi. Kapały na kierownicę i ubrania, zapewne nawet na czerwony przedmiot. Nagle jeszcze bardziej nieoczekiwanie czerwień wyskoczyła na kokpit. Odskoczyła, zawirowała, aż w końcu zastygła wciśnięta między szybę a plastik. Teraz, w tym świetle można było dostrzec kształt, a nawet szczegóły. Była to zdecydowanie kartka. W kształcie krzywego serca, a właściwie dwóch, bo z tyłu było doklejone drugie w kolorze różowym. Z całą pewnością papier ozdabiał czarny tusz układający się w litery i słowa. W niespełnioną obietnicę. Gdy uwagę skupiło się ponownie na dziewczynie można było zobaczyć, że policzki miała już suche. Teraz siedziała prosto, ręce miała złożone na kolanach i patrzyła przed siebie. Patrzyła, ale nic nie dostrzegała. Myślami z pewnością nie była w tym samochodzie. Gdzie w takim razie? Czy była w domu? Gdzie właściwie był jej dom? Stała pod nim? Gdzie przyjechała teraz? Wyjdzie z samochodu czy ruszy w dalszą podróż? Ona chyba sama jeszcze nie wiedziała. Dalej patrzyła tak nieobecna. Jej oczy były bardzo czerwone. Opuchnięte. W bocznych kącikach jej oczu było widać wysuszoną skórę, która zaczynała się łuszczyć. Jej twarz była bardzo blada, niezdrowo. Po bokach jej policzków spływały pojedyncze kosmyki włosów, które modnie chciała zapewnie wypuścić niedbale z luźnego koka. Być może jednak wcześniej był on starannie spięty u góry, a niedbałość fryzury wynikała ze stanu, w którym teraz się znajdowała? Ciężko było stwierdzić, jednak jeden wniosek nasuwał się sam. Dziewczyna była złamana. Jej odległy wzrok mówił „zostałam pokonana”. Coś mignęło. Rozbłysk światła natychmiast ją otrzeźwił. Sięgnęła po telefon, którego niebieskie światło nadało jeszcze bardziej niezdrowego wyglądu jej twarzy. Palce szybko wystukały coś na ekranie. Zapewnie odpisywała na wiadomość, która sprowadziła ją znów do tego świata. Być może to na to czekała. Na odpowiedź. Światło telefonu zniknęło, ale można było dostrzec zaciśnięte na ekranie opuszki palców. Wszystko później działo się niezwykle szybko. Jedną ręką chwyciła kolorową torbę i cisnęła w jej środek telefon. Ze stacyjki wyrwała kluczyki, tą samą ręką pochwyciła czerwone serduszko i z zupełnym brakiem delikatności wcisnęła je tam skąd je poprzednio wyjęła. Zasłonka z hukiem uderzyła o dach auta, a następnie można było nareszcie usłyszeć otwierane drzwi samochodu. Jej torebka z rozmachem uderzyła z głuchym dźwiękiem o biały lakier, a drzwi tak szybko jak się otworzyły już były zamknięte. Bez oglądania się właścicielka auta przycisnęła na kluczyku guzik i dało się słyszeć odgłos składanych automatycznie lusterek. Teraz można było w końcu zobaczyć to gdzie dziewczyna się kieruje. Zanim jednak stanęła w dużych drzwiach bloku, na kilka sekund latarnia bardzo dokładnie oświetliła jej twarz. Trwało to chwilę. Jednak w te może 10 sekund można było dostrzec cały rój emocji. Gniew. Frustracja. Obezwładniający smutek. Irytacja. Samotność. Ból. Rozdarcie. Mętlik. Gorycz. Niesprawiedliwość. Głód. Wściekłość. Zawziętość. Udrękę. Zazdrość. Upór. Uległość. Poddanie. Aż w końcu to co zakończyło tę uporczywą sztafetę uczuć - Zmęczenie. Jej powieki opadły tak nisko, że prawie się zamknęły. Z pamięci wpisała kod do drzwi i automatycznie chwyciła klamkę. Ostatnim co można było usłyszeć to brzdęk kluczy i drzwi do budynku się za nią zamknęły. Jeszcze chwilkę tylko głucho pobrzmiewały kroki odbijające się echem po klatce schodowej, ale i one ucichły. W końcu naprawdę było cicho.
Jeśli chcesz podzielić się ze mną opinią na temat opowiadania lub napisać cokolwiek innego: ŚMIAŁO! Jestem bardzo ciekawa waszych przemyśleń. Wiadomości dostaję prywatnie, dlatego nie wstydź się, jeśli upublicznienie twojej notki Cię powstrzymuje przed jej napisaniem. Jeśli tylko masz taką ochotę udostępnię wiadomość pod opowiadaniem (Daj mi znać w wiadomości czy chcesz aby wiadomość była opublikowana na blogu, w innym razie tego nie zrobię)
Strona www stworzona w kreatorze WebWave.